WYWIAD Z MILLĄ YOVOVICH
O FILMIE RESIDENT EVIL: APOCALYPSE
Milla Jovovich jest obecnie jedną z najzdolniejszych aktorek młodego pokolenia, znaną widzom z takich produkcji jak, między innymi; "Piąty Element", "Powrót na Błękitną Lagunę", "Zoolander" czy "Joanna D'Arc". W świecie fanów Resident Evil, Jovovich zasłynęła jako Alice, główna bohaterka filmów ("RE:Genesis", "RE:Apocalypse") inspirowanych kultową grą. Milla urodziła się w Kijowie na Ukrainie, 17 grudnia 1975 roku, lecz w wieku pięciu lat wyemigrowała z rodziną do Stanów Zjednoczonych. Kto wie jak potoczyłyby się losy Milli gdyby została w swej ojczyźnie... Czy ktokolwiek dowiedziałby się o jej talencie? A talentów posiada naprawdę wiele. Zaczynała w modellingu jako nastolatka, jednak jej ambicje sięgały o wiele dalej niż paradowanie po wybiegu. W 1988 r. Milla otrzymała swą pierwszą rolę filmową w obrazie "Two Moon Junction". Od tamtego czasu filmografia aktorki poszerzyła się o 17 pozycji, z których wiele zyskało uznanie krytyków oraz aplauz publiczności. Warto wiedzieć, że Milla to nie tylko aktorka i modelka - jest ona przede wszystkim artystką. Śpiewanie było jej pasją od zawsze, więc postanowiła pokazać światu swe nowe oblicze, w 1994 roku, w wieku 18 lat, wydając swój pierwszy album "The Divine Comedy" - dzieło zawierające muzykę niezwykle ambitną i trudną do sklasyfikowania. Płyta wzbudziła zachwyt krytyków oraz przysporzyła artystce nowe rzesze fanów. Milla sama komponuje, pisze teksty oraz świetnie gra na gitarze. W przerwach pomiędzy kolejnymi filmami, występuje ze swym zespołem Plastic Has Memory, grającym alternatywny rock, a także angażuje się we wszelkie akcje charytatywne na rzecz ochrony zwierząt. Złośliwi nazywają Millę "dziewczyną z reklamówek L'Oreala", ale z pewnością poczuliby się oni zawstydzeni, gdyby poznali bogaty dorobek artystyczny panny Jovovich. Niebawem na ekrany wejdzie najnowszy film z jej udziałem, thriller science-fiction, "Ultraviolet". Póki co, możemy ją oglądać w obrazie "Resident Evil: Apokalipsa", który niedawno zagościł na ekranach polskich kin. Poniżej prezentujemy interesujący wywiad, w którym Milla ujawniła wiele ciekawostek dotyczących pracy nad filmami inspirowanymi serią gier Resident Evil.
Jak doszło do tego, że powstał sequel filmu "Resident Evil"? Czy było to już w planach podczas realizacji pierwszej części?
Gdy kręciliśmy pierwszy film, wprowadzaliśmy wiele zmian do oryginalnego scenariusza. Jednym z przykładów jest samo zakończenie "RE: Genesis". W założeniu pierwotnego scenariusza, Alice oraz Mark uwalniają się i uciekają ku zachodowi słońca, ale pomyśleliśmy, że to po prostu nie wypali. Wtedy Paul Anderson wpadł na świetny pomysł na zakończenie dające początek kontynuacji tej historii. Dzięki temu właśnie zrodziła się również inspiracja do umieszczenia postaci Nemesis'a w sequelu. Poniekąd Paul był zmuszony do zrobienia kontynuacji, gdyż wszyscy pytaliśmy: "i co dalej? Co właściwie przytrafiło się Alice?"
Na pewno z radością ponownie wcieliłaś się w postać Alice w filmie "Resident Evil: Apocalypse". Powiedz, co w ogóle skłoniło cię do realizacji całego projektu RE?
Przede wszystkim kocham tę grę. Resident Evil to dla mnie numer jeden w świecie gier... Mówię tak, pomimo, że nigdy sama w nią nie gram! Mam nadzieję, że fani mi to wybaczą. W zasadzie wolę obserwować jak gra mój młodszy brat, mówiąc mu co powinien zrobić: "Otwórz te drzwi, weź to, spróbuj tamtędy...". To ciekawe, ponieważ nigdy nie byłam wielką fanką gier video; zawsze krzywiłam się na widok brata grającego w Grand Thieft Auto czy Half-Life'a. Mówiłam wtedy do niego: "Marco, w co ty grasz? Przecież to okropne." No i pewnego dnia brat kupił Resident Evil; ta gra od razu zwróciła moją uwagę, pomyślałam: "Hmm...to wygląda po prostu pięknie... Te tekstury, mroczne kolory...". Skończyło się na tym, że codziennie, wraz z bratem, godzinami przesiadywaliśmy grając w Residenta. Powiedziałam mu kiedyś, że mogłabym świetnie zagrać główną bohaterkę gry, Jill Valentine. Chciałam nawet wyprodukować pierwszy film, ale później dowiedziałam się, że scenariusz był już w trakcie powstawania, a bohaterką filmu miała być dziewczyna imieniem Alice. Alice! A nie Jill!... Pomimo tego, właśnie Jill jest moją ulubioną postacią w Resident Evil!
Czy nie jesteś trochę zazdrosna, że to Sienna Guillory zagrała Jill?
Nie, ponieważ ona jest zachwycająca w tej roli. A dla mojego brata i tak jestem "boginią", więc nie mogę narzekać. Uwielbiam Alice. Jest wyjątkowo silna, a jednocześnie potrafi zachować swą kobiecość. W jednej chwili jest wrażliwa i delikatna, a innym razem potrafi być zimna i wyrachowana. Uwielbiam grać złożone postaci o wielu twarzach. Poza tym, wcielanie się w tę samą postać po raz drugi jest zawsze interesującym wyzwaniem dla aktora. Mobilizuje cię to do swobodniejszego zagłębienia się w bohatera, do podjęcia większego ryzyka.
W kampanię promocyjną "RE:Apocalypse" jesteś chyba zaangażowana najbardziej ze wszystkich aktorów. Jednak na ekranie, Sienna Guillory (odtwórczyni roli Jill Valentine) niewiele ci ustępuje pod względem efektownych scen. Czy nie czułaś się poirytowana z tego powodu?
Żartujesz? Jedyną rzeczą, której szczególnie sobie życzyłam jeśli chodzi o ten film, były naprawdę mocne sceny z udziałem Jill. Nie chciałam aby to Alice zupełnie zdominowała akcję, gdyż Jill Valentine jest niezaprzeczalnie najbardziej wystrzałową bohaterką gier akcji. Ona po prostu musi być tą najfajniejszą, najseksowniejszą, w ogóle nawspanialszą laską. Gdy po raz pierwszy zobaczyliśmy Siennę w pełnej charakteryzacji, z gotową fryzurą i w odpowiednim wdzianku, po prostu zaparło nam dech w piersiach. Wyglądała DOKŁADNIE jak Jill Valentine! Cała ekipa na planie wyraziła spontaniczny aplauz. Wyglądała tak zachwycająco i równie dobrze radziła sobie w scenach walki. Była świetnie obeznana z bronią. Wyobraź sobie, że potrafiła oddać dziesięć strzałów pod rząd, bez mrugnięcia okiem, podczas gdy ja miałam z tym spore problemy i często musieliśmy powtarzać ujęcia (śmiech). Sienna naprawdę mocno przyłożyła się do swej roli. Dokładnie takiej aktorki potrzebowaliśmy. Jill jest niesłychanie silna, więc nic dziwnego, że jej postać jest wyrazista na ekranie. Poza tym, to nie jest film o samej Alice, lecz o całej drużynie - o ludziach, którzy muszą ze sobą współpracować, by przeżyć. W pojedynkę nic nie zdziałasz.
No i fani gry byliby chyba zawiedzeni gdyby nie zobaczyli "swojej Jill".
O tak! Wiesz, na samym początku negocjowałam trochę z Paul'em Anderson'em, abyśmy nadali mojej bohaterce pewne cechy Jill, lecz w końcu doszliśmy do wniosku, że jej oryginalna historia z gry jest bardzo wyraźnie zarysowana. Powiedzieliśmy sobie: "Tak czy siak, musimy mieć Jill w kolejnym filmie". I oto jest.
Ripley w "Obcym", Sarah Connor w "Terminatorze", Lara Croft w "Tomb Raider", czy Alice w "Resident Evil". Czy uważasz, że filmowe bohaterki będą szły za ciosem i odnosiły takie sukcesy, jak ich męscy odpowiednicy?
Nawet większe! (śmieje się) Z każdym rokiem kobiety stają się coraz silniejsze; ich pozycja w kinie, w mediach, czy też w polityce stale się umacnia... Filmy akcji, których bohaterami są mężczyźni, były i są kręcone w niezliczonych ilościach, co może dawać poczucie przesytu. Natomiast kobiece kino akcji to ciągle nieprzemierzone terytorium dla filmowców.
A jednak na obu terytoriach panują podobne zasady; musi być intryga, przygoda, akcja...
Owszem, z tym że zawsze bardziej ekscytujące jest oglądanie kobiety dającej komuś nieźle popalić (śmieje się); przejmującej kontrolę nad sytuacją. Takie bohaterki są wspaniałe, silne, seksowne, inteligentne. Każda kobieta mogłaby podjąć wyzwanie.
Zawsze twierdziłaś, że brakuje ci pewności siebie. Jak to się odnosi do twojego wizerunku bohaterki akcji oraz sukcesu zawodowego?
Prawda jest taka, że nie bardzo wierzę w siebie dopóki nie zacznę działać, robić to, co kocham. Kiedy tylko zaczynam spuszczać z tonu robiąc sobie przerwę, moja pewność siebie gdzieś ulatuje. W takich momentach mówię sobie: "O mój Boże! Nie wiem co ze sobą zrobić; żadnych projektów, żadnych perspektyw. Czuję się jak totalne zero!". W zeszłym roku czułam się beznadziejnie, aż do chwili gdy zaczęłam treningi do "Resident Evil:Apocalypse". Trzy godziny nauki strzelania dziennie. Dopiero to obudziło mnie z letargu i przepędziło negatywne myśli.
Czy właśnie dlatego tak bardzo kochasz kino akcji; bo zmusza cię do działania?
Bardziej niż cokolwiek. Świetnie się bawię robiąc takie filmy. Mam już na koncie trochę ambitnych ról, i nie chodzi o to, że ich nie lubię, ale chciałabym czasem spędzić trochę fajnego czasu na planie, biegając, czując się sexy lub wtapiając się w tłum. Nie zawsze miałam ku temu okazję, ponieważ czasem musiałam naprawdę skoncentrować się na trudnej roli. Wcielanie postaci w życie wymaga dużego zaangażowania uczuciowego oraz osobowości; co najmniej przez cztery miesiące na jeden film. W przypadku "Joanny D'Arc" było to aż dziewięć miesięcy! Po nakręceniu tego filmu czułam się kompletnie wycieńczona całym bezmiarem akcji oraz przez nakłady emocjonalne, które musiałam z siebie dać. Każdy dzień na planie był jak droga przez piekło. Dni zdjęciowe były bardzo długie, a ja musiałam grać z nieustającą intensywnością emocjonalną, aż do ostatniej godziny. Po tym wszystkim trudno było mi wracać do domu i po prostu móc zasnąć. Całymi nocami rozmyślalam nad moją bohaterką. Więc jeśli filmy akcji są wyczerpujące fizycznie, to pod względem emocjonalnym są one znacznie przyjemniejsze w realizacji.
Chyba nie powiesz, że treningi do "RE:Apocalypse" były dla ciebie relaksem?
Wydawało mi się, że w pierwszym "Residencie" zrobiłam już sporo, ale nie wiedziałam, co mieli dla mnie w zanadżu w związku z drugim filmem. Więc gdy poszłam na pierwszy dzień prób i dowiedziałam się o zakresie choreografii do przygotowania, byłam nieco oszołomiona. Szczerze mówiąc to było trochę zniechęcające (śmiech)... Z pewnością było tego bardzo wiele. Na cały film przypada około 800 różnych ruchów i chwytów w moim wykonaniu. Ale ja uwielbiam sztuki walki. Po prostu kocham to robić. Wolę potrenować sobie w ten sposób niż chodzić na siłownię, co pozwala mi oszczędzać czas. W filmie zrobiłam wszystkie sceny walki bez pomocy kaskaderek. Traktowałam to jako dobrą zabawę.
Wszystkie popisy kaskaderskie wykonujesz sama?
Nie tym razem. "RE:Apocalypse" to naprawdę zwariowany film, a niektóre sceny były zbyt niebezpieczne. W jednej z nich Alice biegnie w dół po ścianie 75-metrowego budynku. Myślę, że spróbowałabym to zrobić, gdyby mnie poproszono, ale ubezpieczyciele na pewne nie byliby zachwyceni. Uwielbiam robić zwariowane rzeczy... ale tylko gdy ryzyko niebezpieczeństwa jest w granicach rozsądku. Przecież nie chcę się zabić. W kinie akcji to jest tak: pakujesz się w sytuacje bez wyjścia, z tym że zawsze to wyjście znajdujesz. (śmieje się)
W czym "RE:Apocalypse" różni się od "jedynki"?
To zdecydowanie bardziej kasowa produkcja. Wszystko jest większe, bardziej efektowne, fabuła jest generalnie nacechowana wartką akcją - żadnych przestojów, podczas gdy "RE:Genesis" było produkcją bardziej klaustrofobiczną, minimalistyczną, przede wszystkim klimatyczną. "RE:Apocalypse" kręciliśmy głównie na otwartych, wielkich przestrzeniach. Chcieliśmy, aby tym razem widz był zupełnie pochłonięty akcją, tak, jakby znajdował się w samym jej centrum. Mam nadzieję, że nam się udało.
Czy podjęłabyś wyzwanie wcielenia się w Alice po raz trzeci?
Oczywiście, z wielką przyjemnością. Przeczuwam, że Alice przejdzie na "ciemną stronę mocy" w następnym filmie. Myślę, że to świetna sprawa, gdyż w rezultacie otrzymamy całościowy obraz tej postaci; począwszy od niewinnej dziewczyny, która straciła pamięć ("RE:Genesis"), poprzez jej wcielenie z "RE:Apocalypse", czyli Alice odzyskująca pamięć i mająca poczucie wstydu z powodu rzeczy, których się dowiedziała i tego, kim naprawdę jest. Już wydaje się, że jednak odzyska ona swe człowieczeństwo, gdy nagle zostaje pozbawiona jego resztek ("Resident Evil 3"). Zresztą zobaczymy jak rozwinie się ta historia.
Sądzisz, że jesteś już gotowa na trzecią część filmu Resident Evil? Ten projekt dojdzie w ogóle do skutku?
Posłuchaj, przede wszystkim nawet nie oczekiwaliśmy, że pierwsza część odniesie taki sukces, jaki odniosła. Zawsze myślałam, że film RE będzie hołdem dla czegoś kultowego. Wyszło nam po prostu dobre europejskie kino akcji... Wiesz, świetnie byłoby nakręcić trzecią część filmu, ale niczego nie da się przewidzieć. Trzymajmy kciuki. Jeśli ludzie będą chcieli zobaczyć kolejny film z serii "Resident Evil", spełnimy ich życzenie.
Tłumaczenie i wstęp: Maverick undophonic@vp.pl
|