RE Fans

Opowiadania


 

GOLIAT BY REDFIELD
CZĘŚĆ PIERWSZA



Rozdział 1 - "Highway to hell"


Rosja, 35 km na północ od Irkucka

Było już grubo po północy, gdy przez ciemny las przetaczała się kolumna pojazdów mącąc cisze syberyjskiej nocy. Reflektory ciężarówek przecinały ciemności rozświetlając ledwie widoczną w gęstej tajdze drogę. Wysokie iglaki wbijały się w czarne, usłane gwiazdami niebo jak sztylety uświadamiając obserwującym je swój ogrom i potęgę. Ciężkie UAZ-y wyładowane skrzyniami opatrzonymi znakiem czerwono białej parasolki pełnymi sprzętu, zapasów i rozmaitych chemikaliów powskakiwały, co chwile na wybojach a padający nieustannie wielkimi płatami śnieg dodatkowo utrudniał prowadzenie. Gdy Iwan Lewczenko obudził się był zaskakująco wypoczęty w przeciwieństwie do siedzącego obok niego kierowcy, który wyglądał jakby miał zaraz nie tyle zasnąć, co umrzeć z zimna i zmęczenia. Przez lata służby w Specnazie Iwan nauczył się żyć, jeść i spać w warunkach, które przeciętny człowiek określa mianem piekła na ziemi. Bez większych problemów wysypiał się na pokładach ogromnych transportowców Antonow czy Tupolew przy nieustannym ryku ich silników, turbulencjach i zimnie panującym w ich wnętrzu. Przywykł do tego w licznych tajnych misjach, w których brał udział jego oddział. Jednak po rozpadzie ZSRR jego drużynę rozwiązano, morale całej armii legło w gruzach a kraj zaczął chylić się ku całkowitemu upadkowi. Iwan nigdy nie mógł zrozumieć jak doszło do tej katastrofy. Jak jego wielka ojczyzna, której bali się nawet Amerykanie i która trzymała pod swym berłem pół świata mogła się aż tak nisko stoczyć? Żal i rozgoryczenie nie pozwalały mu nigdzie zagrzać miejsca. Przez kilka lat podróżował po nowej Rosji, imając się każdej pracy. Nie było to trudne biorąc pod uwagę jego umiejętności. Miał blisko metr dziewięćdziesiąt i siłę i wytrzymałość niedźwiedzia. Od lewego oka aż do warg przechodziła mu duża blizna. Pamiątka po afgańskiej szabli. Pomimo to jego twarz miała bardzo łagodny wyraz. Lewczenko odznaczał się również wysoką inteligencją, zaradnością i umiejętnością zimnej oceny faktów nawet w najgorszych sytuacjach. Dzięki tym cechom nie miał kłopotów ze znalezieniem pracy, choć z biegiem czasu było o nią coraz trudniej. Ostatni rok spędził w swoim małym, dwu piętrowym domku pod Petersburgiem żyjąc wspomnieniami i znacznymi ilościami wódki. Jego życie znów nabrało tempa, gdy idąc do sklepu, uzupełnić zapasy uszczuplone niedawną popijawa, był światkiem wypadku samochodowego.


Petersburg, dwa dni wcześniej

Było to ciepłego marcowego popołudnia. Iwan szedł ulica mijając pojedynczych przechodniów. Błąkali się bez celu przyglądając się witrynom sklepowym i rozmyślając, na co jeszcze ich nie stać. O tej porze większość ludzi była w pracy, więc na ulicy, nie było tłoku. Zrobiwszy zakupy wyszedł ze sklepu i skierował się w stronę domu rozglądając się leniwie wokół. Nagle rozległ się pisk opon a z zakrętu wyjechała rozpędzona srebrna limuzyna kosząc ustawione przy drodze parkomaty i kosze na śmieci. Kierowca musiał być zawodowcem - pomyślał Iwan. Taki ostry zakręt wykończyłby nie jednego rajdowca. Zaraz za nią wyjechały dwie czarne furgonetki. Pościg zakończył się, opodal gdy jedna z furgonetek zajechała drogę Lincolnowi i mocnym uderzeniem w prawe nadkole kierując go na pobliski słup ze światłami drogowymi. Huk zderzenia zwabił natychmiast chmary gapiów, którzy zaczęli pojawiać się w oknach i bramach okolicznych niedawno wyremontowanych kamienic. Drugi ze ścigających wozów zaparkował tuż po prawej stronie rozbitej limuzyny, z której właśnie zaczęli wyskakiwać ludzie. Kierowca chyba nie żył, bo po rozbitej szybie lewych drzwi spływały brunatno czerwone, gęste strużki krwi. Dwaj ludzie w garniturach zaraz po wyjściu wyciągnęli i odbezpieczyli pistolety osłaniając trzeciego, który trzymał jakąś metalowa teczkę. Iwan nie widział dokładnie, ale mógłby przysiąc, że facet modlił się płacząc i jęcząc z twarzą przyciśniętą do tej teczki. W tym samym czasie z obu furgonów wyskoczyli ubrani na czarno ludzie z naszywkami z biało czerwoną parasolką. Byli zamaskowani jak antyterroryści i uzbrojeni w broń maszynową. Z rozbitego wozu z drugiej strony kierowcy również wygramolił się facet w garniturze, ale nie zdążył nawet sięgnąć po broń, gdy rozległ się cichy terkot serii z broni automatycznej opatrzonej tłumikiem, która powaliła go na ziemie. Iwan schował się szybko do pobliskiej bramy i obserwował dalej rozwój sytuacji. Nie bał się śmierci. Wiele razy znajdował się w o wiele groźniejszych sytuacjach i wychodził z nich bez szwanku. Nie chciał po prostu, aby porucznik Iwan Lewczenko odznaczony orderami Lenina i Czerwonej gwiazdy, ocalały w wielu bitwach zdechł od przypadkowej kuli wracając z warzywniaka. Cała akcja wyglądała na robotę GRU lub oddziału AT policji, ale co to za naszywki z ta parasolką? Rozmyślania szybko przerwał dalszy rozwój wypadków. Dwaj pozostali przy życiu ochroniarze odpowiedzieli ogniem zmuszając przeciwników do ukrycia się za samochodami. Dwóch z ośmiu komandosów zostało rannych i koledzy odciągali ich za linie strzałów. Wtedy trzeci z mężczyzn bardzo chuderlawy i śmiertelnie przerażony trzymając kurczowo neseser zaczął uciekać. Schowani za wrakiem ochroniarze nasilili, więc ostrzał. W ich stronę potoczył się jednak szybko dwa granaty ogłuszające. Huk wybuchu i błysk światła obezwładniły ich pozwalając komandosom na szybkie podejście. Serie z karabinów i strzelb automatycznych rozrywając ich ciała szybko zakończyły ich opór. Uciekający mężczyzna zbliżał się w tym czasie coraz bardziej w stronę Iwana. Jeden z komandosów już celował w jago plecy, gdy inny, najwyraźniej dowódca, ściągnąwszy kominiarkę wrzasnął:

- Nie strzelać, brać żywcem!

Dwaj żołnierze natychmiast rzucili się w pogoń. W ślad za nimi biegł i dowódca. Gdy tylko się zbliżyli Iwan ze zdumieniem rozpoznał w nim swego dawnego dowódcę -Jurija. Zawsze byli dobrymi kolegami nawzajem ratując się z rozmaitych kłopotów, w które namiętnie się pakowali. Iwan zawsze uważał go za doskonałego dowódcę i człowieka honoru, dlatego choć nigdy nie pakował się w konflikty, które go nie dotyczyły postanowił mu pomóc. Gdy uciekający chudzielec przebiegał obok bramy, w której stał Lewczenko, ten podstawił mu nogę posyłając faceta w podróż po betonowym chodniku. Lezącego mężczyznę natychmiast dopadło dwóch ścigających go komandosów, którzy szybko założyli mu kajdanki, zakneblowali i założyli worek na głowę. Pełen profesjonalizm. Żadnego gadania ani reakcji na jęki i skowyt schwytanego. Gdy na miejsce dobiegł Jurij spojrzał tylko z niedowierzaniem na dawnego kompana i ze zdumieniem w głosie zapytał:

- Cholera, Iwan to ty?
- Witaj Jurij, kopę lat, co?
- Ja pierdole, Iwan Lewczenko! Ty stary sukinsynu, gdzie się podziewałeś przez te lata?
- A tu i tam, trochę podróżowałem.

Głupio było powiedzieć, że po 20 latach służby w jednej z najlepszych jednostek specjalnych świata, pracował jako zwykły robol a od roku tylko siedzi w domu i przepija resztki gotówki jaka mu jeszcze pozostała.

- Widzę ze nieźle się trzymasz.
- Ty jak widzę też nie próżnujesz.

Pytania, dla kogo pracujesz i kim jest facet, którego niosą właśnie do furgonetki były by zupełnie bezcelowe, bo Jurij i tak by na nie raczej nie odpowiedział, a już na pewno nie na ulicy. Rozmowa i tak trwała za długo.

- Jak widzisz staram się trzymać formę? Słuchaj teraz nie mogę rozmawiać, ale może wpadłbym jutro do ciebie?
- Nie ma sprawy. Wiesz gdzie mieszkam.
- Jezu chyba nie w tej starej ruderze koło parku Kirowa?
- Zgadłeś - odparł Iwan z lekkim uśmiechem
- O widzę, że musimy poważnie porozmawiać!- krzyknął Jurij wsiadając do podjeżdżającej właśnie furgonetki. Iwan nawet nie zauważył kiedy tamci dwaj komandosi zawlekli ze sobą chudzielca i wrzucili go do wozu jak ochłap mięsa
- Do jutra.- powiedział, uśmiechnął się i zatrzaskując drzwi samochodu, który szybko z piskiem opon zniknął za zakrętem.

Syreny zbliżających się radiowozów wyrwały Iwana z zamyślenia. Gdy spojrzał na podziurawioną jak sito limuzynę i trzy ciała leżące w kałużach krwi i własnych wnętrznościach uznał, że czas się ulotnić zanim policja dotrze na miejsce i zacznie zadawać pytania. Zwłaszcza, że przyglądający się wszystkiemu gapie na pewno widzieli jego skromny udział w niedawnej akcji i jego rozmowę z Jurijem. Lata stalinowskiej dyktatury a potem rządy kolejnych sekretarzy uodporniły ich na strach. Nie takie rzeczy już widzieli. Prawie każdy w Rosji wiedział jak wyglądają kazamaty KGB i co się tam wyprawia, będąc ich "pensjonariuszem" lub cichym współpracownikiem. Widok strzelaniny jak z zachodniego kina, przyciągał ludzi nawykłych do okrucieństwa, zamiast ich odstraszyć. Iwan wziął więc szybko torby z zakupami i nie czekając dłużej zniknął między budynkami.


Petersburg, dom Iwana Lewczenki

W czasie służby Jurij był dowódcą Lewczenki. Nigdy nie traktował ani jego ani reszty oddziału jako swych podwładnych zobowiązanych do ślepego posłuszeństwa. Byli raczej jak rodzina, której on był ojcem. Szanował swych żołnierzy, choć wiele od nich wymagał. Wszystkim jednak ten układ odpowiadał. Dowódca cieszył się ich bezgranicznym zaufaniem, na które zasłużył w ogniu walki swym poświęceniem i doskonałymi umiejętnościami przywódczymi. Gdy oddział został rozwiązany Jurij gdzieś zniknął a reszta członków rozjechała się po kraju. Tym większe było zaskoczenie i radość Iwana ze spotkania ze starym towarzyszem. Przez ostatnie lata nie wiedział nawet czy dawny dowódca żyje a tu nagle spotkał go na ulicy w czasie wykonywania jakiejś misji! Następnego dnia przyszedł Jurij Aleksandrowicz Romanow. Nazwisko wcale nie ułatwiło mu uzyskania pozycji w komunistycznej armii ZSRR, ale pomimo tego dosłużył się pułkownika. Nigdy nie zależało mu na zdobyciu wysokich rang i władzy. Uwielbiał natomiast dowodzić. Był typem prawdziwego wojownika wierzącego w honor i kodeks żołnierski. Uważał dowodzenie za jeden z największych zaszczytów, jakich może dostąpić oficer. Dlatego starał się być w tym jak najlepszym. Studiował taktykę, sztuki walki i przetrwania. Jego filozofią było nie wymaganie od żołnierzy czegoś, czego sam nie był by w stanie zrobić. Dlatego jego ludzie byli mu tak oddani. Wiedzieli, że choć dowódca wymaga od nich nadludzkiego wysiłku to nigdy ich nie opuści. Choćby znaleźli się pod huraganowym ogniem nieprzyjaciela to wszyscy wiedzieli, że sam stanie obok nich w pierwszym szeregu. Często przypłacał to kilku tygodniowym pobytem w szpitalach, ale za to, gdy wracał jego oddział witał go jak dawno niewidzianego ojca, za którym wszyscy gotowi byli pójść choćby porwać diabła z piekieł. Dlatego, choć w brew przepisom, nigdy nie brakowało ludzi, którzy go nieśli, gdy był ranny. Bowiem wedle polityki Specnazu rannych należy zostawiać za sobą ( z kulą w potylicy oczywiście), aby nie narażać celu misji.

- Wejdź Jurij, idź do salonu i rozgość się a ja przyniosę coś na wspomnienia!- z uśmiechem powiedział Iwan na widok długo oczekiwanego gościa

Dom gospodarza nie był duży, ale za to bardzo zadbany. Była to zasługa jego niedawno zmarłej siostry Niny, która przez lata dbała o dobytek brata, gdy ten włóczył się po świecie. Sama cierpiała na niewydolność płuc i nigdy nie założyła własnej rodziny. Dlatego gdy przed laty w wypadku kolejowym zginęli ich rodzice zamieszkała z bratem. Wobec nieustannej nieobecności Iwana wkładała całą swą energie w opiekę nad ich domem i małym ogródkiem. Lewczenko, choć był twardym żołnierzem i często widział kumpli umierających na jego oczach w strasznych mękach, bardzo przeżył jej odejście. Przez te wszystkie lata, brał ją za stały i niezmienny element swego życia, za coś, co zawsze czeka i nigdy nie przemija. Gdy wszedł do salonu z tacką ogórków, śledzi, kieliszkami i wódką Romanow już siedział w dużym wygodnym fotelu rozglądając się po pokoju. Jako że gość również nie przyszedł z pustymi rękoma, więc parę następnych godzin upłynęło im na śpiewaniu i wspominaniu starych dobrych czasów. W końcu Iwan zadał pytanie, które męczyło go od ostatniego spotkania:

- To, dla kogo teraz właściwie pracujesz?

Jurij chętnie odpowiedział na to i kolejne pytania wobec swych planów względem starego druha:

- Pracuje dla korporacji farmaceutycznej o nazwie Umbrella. Jestem nowym szefem ochrony w jednym z laboratoriów badawczych na terenie Rosji. Odpowiadam za bezpieczeństwo ośrodka, nadzór zaopatrzenia, transportu i takie tam.
- A kim byli ci z limuzyny?
- Ten z teczką to szpieg przemysłowy. Korporacja produkuje różne leki i chemikalia a to zawsze przyciąga konkurencje. Facet, którego pomogłeś mi złapać był szefem jednego z działów badawczych. Z czasem zrobił się jednak chciwy. Ukradł, więc jedną ze szczepionek i chciał ją sprzedać konkurencji. A pozostali to tutejsza mafia, którą wynajął do ochrony.
- Powiedz mi coś więcej o tej korporacji. Skąd ona się wzięła.
- Nie interesowałem się nigdy ich historią, ale wiem, że założyli ją pod koniec lat 60, chyba w 1968, jacyś trzej amerykanie. Zaczęli produkować leki, nawozy i chemikalia dla przemysłu. Wkrótce zaczęły powstawać nowe filie na całym świecie. Teraz produkują jeszcze komputery, środki czystości i inne takie duperele.
- A jak cię zwerbowali?
- Gdy rozwiązali oddział przyszedł do mnie jeden generał ze sztabu głównego i powiedział, że potrzebuje doświadczonych i odważnych ludzi. Pytał czy jestem zainteresowany. Początkowo się wahałem, ale do cywila się nie nadaje, więc się zgodziłem. Od paru lat pracuje w tamtym laboratorium a od niedawna zostałem szefem ochrony. A ty, co porabiasz?
- Trochę podróżowałem a po śmierci Niny zostałem w Petersburgu. Nie ma o czy mówić
- Słuchaj ja mam całkowicie wolna rękę w doborze moich ludzi może chciałbyś posadę u mnie. Płaca jest niezła dostałbyś niezłą kwaterę niedaleko ośrodka z pełnymi wygodami
- A w laboratorium pracuje kilka niezłych babek?
- Nie wiem Jurij musiałbym to przemyśleć. A gdzie właściwie jest to laboratorium?
- Na północ od Irkucka
- Przecież tam nie ma żadnych miast tylko góry i lasy!
- Korporacja woli nie rzucać się w oczy. Wiesz ile było by problemów z ekologami czy reporterami? Do nich po prostu nie docierają słowa "nie wchodzić" albo "teren prywatny". Wszędzie muszą wściubiać swoje nosy.
- Pewnie masz racje, ale Irkuck to i tak to kawał drogi stąd. Musze się nad tym zastanowić.
- Jasne to twoja decyzja, ale jutro musze wracać wiec myśl szybko
- Dobra zadzwoń do mnie po południu musze się z tym przespać.
- W porządku, osobiście mam tylko nadzieje, że wrócisz ze mną

Obaj mężczyźni posiedzieli jeszcze trochę przy stole dopili resztki wódki a tuż po północy Jurij wezwał taksówkę i pojechał do swojego hotelu. Tej nocy Iwan długo nie mógł zasnąć Dużo rozmyślał. Jego przyjaciel po raz kolejny wyciąga do niego rękę jak wtedy, gdy wciągnął go do armii ratując przed kryminałem. Po raz kolejny chce pomóc mu poskładać życie do kupy. Z drugiej strony nic nie wie o korporacji, dla której ma pracować a Jurij wcale mu o niej wiele nie powiedział. Poza tym wyjazd w głąb Syberii bez znajomości terenu i miejsca docelowego również nie napawał go optymizmem. Kac nie ułatwiał mu myślenia poszedł wiec do kuchni napić się wody. W drodze powrotnej do sypialni, gdy przyjrzał się swojemu domkowi coś w jego głębi zaczęło się buntować. Ten domek będący dawniej składem narzędzi dozorcy parku, stare meble, wyblakłe tapety i nędzny telewizor to cały jego dorobek! Przez tyle lat służby, podróży i walk dorobił się tylko tego!

- Dość! To moja ostatnia szansa i na pewno jej nie zmarnuje! - pomyślał kładąc się do łóżka.


Lotnisko w Petersburgu

Gdy Iwan się obudził spakował trochę rzeczy, uporządkował parę spraw i gdy tylko Jurij zadzwonił udał się na lotnisko. Przed terminalem już czekał na niego kierowca z samochodem, który w milczeniu podwiózł go do oddalonego hangaru, w którym stał mały pasażerski odrzutowiec wokół którego krzątała się mała armia techników.

- Cześć Iwaś cieszę się, że podjąłeś decyzje!- powiedział Jurij ściskając kolega na powitanie.
- No cóż w telewizji i tak nic nie było wiec pomyślałem, czemu nie - odparł ten z uśmiechem.
- Dowcipniś z ciebie! Choć, bież tobołki, latawiec już czeka.

Gdy tylko weszli i rozsiedli się w fotelach dwu silnikowy Golfstream skończył tankowanie i procedurę przed startową i pokołowawszy na pas wkrótce wzbił się w powietrze.

- Czyja to zabawka? - zapytał Lewczenko
- To maszyna dyrektora Nicolaia Ginovefa. Pamiętasz generała o którym mówiłem Ci wczoraj? To on jest szefem naszego ośrodka. A co nie wygodnie ci?
- Po lotach w ładowniach transportowców na skrzynkach z amunicją trochę nie przywykłem do luksusów! - zażartował Iwan rozkładając się na obszernym fotelu
- Hehe, wiem, o czym mówisz, też mi tego brakuje - zaśmiał się Jurij

Wbrew pozorom z perspektywy lat zahartowanym żołnierzom brakuje zimna, błota i kiepskiego żarcia. Działanie w takich warunkach daje im poczucie olbrzymiej siły. Wydaje im się, że mogą przenosić góry. Powrót do bazy po wielodniowych manewrach dawał uczucie podobne do upojenia czy narkotycznego haju. Dlatego większość z nich po wyjściu do cywila miota się bez celu jak Iwan i korzysta z każdej okazji, która daje choćby namiastkę poprzedniego życia z reguły zasilając szeregi lokalnych mafii lub parając się najemnictwem.


Lotnisko w Irkucku

Lot był długi, choć bardzo komfortowy. Długo rozmawiali i grali w karty. Jurij nie zdradził jednak ani słowa o tajemnicze pracy. Po kilkunastu godzinach wylądowali na lotnisku w Irkucku. Samolot dojechał do końca pasa i skręcił na odludzie. Gdy wysiadali Iwanem wstrząsnął dreszcz, gdy z ciepłego jasnego wnętrza kabiny znalazł się na otulonej nocą płycie lotniska przy padającym śniegu i przejmującym, zimnym wietrze. Podobnie jak w Petersburgu byli w jakimś oddalonym od reszty hangarze. Czekało tam już na nich kilkunastu ludzi i zaparkowane ciężarówki. Ich kierowcy stali obok siebie opatuleni w ciepłe kurtki arktyczne narzekając na pogodę i popijając gorącą herbatę. Gdy tylko zobaczyli że pasażerowie już wysiadają z samolotu wsiedli natychmiast do swoich pojazdów, których silniki pracowały z głośnym terkotem już od kilkunastu minut aby nie zamarznąć.

- Dalej pojedziemy razem z zaopatrzeniem! - zakomunikował Jurij narzucając natychmiast kaptur zimowej kurtki i z uśmiechem wskakując do wnętrza dużego, zielonego wojskowego UAZ - a.

Iwanem cały czas targały wątpliwości. Był bardzo podekscytowany i zaciekawiony całą sytuacja. Aura tajemniczości dodawała jej jeszcze uroku. Co to za korporacja? Czym się zajmuje? Dlaczego aż tak pilnie strzeże swoich sekretów budując laboratorium w środku tajgi? Te i inne pytania, co już pojawiały się w głowie Iwana. W końcu doszedł do wniosku, że i tak cokolwiek będzie się z nim w przyszłości działo to na pewno nie będzie gorsze od jałowej wegetacji w Petersburgu. Wtedy jednak nie wiedział jeszcze, jaki koszmar go czeka i z jakimi potwornościami przyjdzie mu się zmierzyć.


Koniec Rozdziału 1. Ciąg dalszy (na pewno i to niedługo) nastąpi.


PS (Czyli Poczytaj Se)

Witam wszystkich wyznawców Resident Evil . Kocham te serie i od jakiegoś czasu odczuwałem potrzebę napisania czegoś od serca. Wzorowałem się na fabule wszystkich części gry RE ale i na fabule modu grupy Dominiom( Last Human Front), który nie wiedzieć czemu ciągle się nie ukazał. To od nich pośrednio pochodzi pomysł na lokalizacje akcji w Rosji i nazwę głównego bosa i na tym koniec. Reszta to dzieło mojej wyobraźni a nie żaden plagiat. Włożyłem w to trochę pracy wiec proszę o poszanowanie moich praw autorskich jeżeli czyta to jakiś wydawcaJ. Ostrzegam jak wydasz to jako książkę i pominiesz mnie przy rozdawaniu czeków to... ?@/(*, #: ( !! I wszystko jasne.


Wiem że początek może wydawać się nieco nudny ale nie martwcie się, później jest dużo trupów krwi i... ale resztę przeczytacie. Ciąg dalszy na pewno nastąpi bo mam już następne 20 stron. A i to nie koniec. Musze tylko przejrzeć błędy i trochę je dopieścić a tymczasem proponuje początek koszmaru . Jeśli macie jakieś uwagi albo propozycje (sensowne, nie seksualne i nie niezgodne z prawem) mój e-mail jest pod tytułem. Tymczasem miłej lektury.

REDFIELD


Kontakt z autorem: raccoonstars@wp.pl.

 

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

X