RE Fans

Opowiadania


 

GOLIAT BY REDFIELD
CZĘŚĆ CZWARTA



Rozdział 4 - "Kozacy w Europie"


Baza Aurora, poziom B2

- Rozpocząć zabieg - powiedziała do interkomu Dr Świdrowa.

W pokoju operacyjnym za szybą, na stole leżał młody mężczyzna. Majaczył i miał wysoką gorączkę. Jego ciało pokrywały sączące się ropą i krwią pęcherze a wzrok miał tępo wpatrzony w sufit. Lekarze powoli podłączali do niego czujniki i aparaturę medyczną. Ruchy utrudniały im grube skafandry ochronne, ale po niedawnym wypadku z zombie, w którym zaraziła się jedna z pielęgniarek rozkazano wszystkim lekarzom nosić je podczas zabiegów. Pacjent mamrotał cicho jakieś imię, ale nikt go nie słuchał. Dla personelu był już tylko martwym kawałkiem mięsa czekającym na badanie. Jeden z komputerów w sali wydał nagle z siebie dźwięk, na który wszyscy czekali. Długi i monotonny pisk encefalogramu oznaczający wstrzymanie akcji serca kołatał się w sali oznajmiając gotowość pacjenta do zabiegu. Jeden z chirurgów podszedł, więc do ciała i zaczął ostrożnie i powoli ciąć klatkę piersiową za pomocą piły. Po rozcięciu zwłok przystąpili do oględzin narządów wewnętrznych. Były one bardzo ciemne jakby zaczęły gnić już kilka dni temu. Podobnie wyglądało całe wnętrze. Nagle serce rozpoczęło prace ponownie. Tym razem biło wolniej i z trudem pompowało częściowo już zakrzepłą w krwiobiegu krew. Głośno ogłaszało jednak odrodzenie pacjenta.

- Pani doktor, pacjent przeszedł transformacje. Czy możemy już rozpocząć pobieranie próbek? - zapytał przez interkom jeden z chirurgów
- Najpierw proszę otworzyć czaszkę. Musimy mieć więcej danych na temat mózgu i jego czynności- odparła beznamiętnie Świdrowa.

Personel niezwłocznie rozpoczął, więc lobotomię, aby czym prędzej skończyć zabieg. Z za szyby mogło się wydawać, że jest on szybki i sterylny i w dodatku mniej krwawy od operacji na żywych ludziach, ale chirurg, który musiał rozcinać przegniłe ciało, przedzierać się przez brunatno rdzawą maż będącą niegdyś organami wewnętrznymi miał zapewne inne zdanie. Dodatkowo perspektywa podzielenia losu operowanego obiektu w przypadku najmniejszego skaleczenia powiększała stres. Co prawda istniała szczepionka, ale była niezwykle trudna do wykonania i kosztowna. Dlatego o jej istnieniu wiedzieli tylko nie liczni a możliwość skorzystania z niej była zarezerwowana tylko dla personelu z wysoką autoryzacją. Lekarze szybko otworzyli czaszkę i wprowadzili do mózgu sondy wyglądające jak igły. Wykres fal podkorowych został natychmiast ukazany na jednym z monitorów i zapisany przez komputer. Tymczasem operujący zaczęli pobierać wycinki tkanek i próbki wydzielin. Powoli umieszczali je w probówkach i wkładali do żółtego chłodzonego pojemnika stojącego pod ścianą, na którym widniał duży czarny znak biozagrożenia. Gdy go zamknęli i zaczęli zbierać się do wyjścia fale mózgowe pacjenta zaczęły przyspieszać. Medycy zaczęli badać obiekt nie obserwując jednak większych zmian poza odrośniętymi paznokciami, które zawsze obcinano przed operacjami i poczerwienieniu skóry. Zombie nie wykazywało jednak żadnej nienormalnej aktywności, więc postanowiono zakończyć zabieg.

- Na dziś starczy, proszę udać się do odkażenia i przenieść próbki do laboratorium. - Zarządziła Świdrowa.

Jej polecenie przyjęto z entuzjazmem i sala szybko opustoszała. Pozostały jedynie maszyny i ciało na stole. Anna wpatrywała się w nie przez pewien czas jakby chciała dostrzec kolejne zmiany, ale niczego nie mogła znaleźć. Nawet nie zauważyła, gdy do pokoju wszedł dr Roberts i z głupawym uśmieszkiem przyglądał się jej stojąc przy drzwiach.

- Cześć skarbie - zagadnął widząc jej zaabsorbowanie trupem za pancerną szybą.

Świdrowa nie zdawała sobie sprawy z jego obecności a klimat pokoju operacyjnego udzielił się jej na, tyle że przerażeniem odskoczyła od szyby, gdy tylko usłyszała głos niespodziewanego gościa.

- Bryan ty suczy synu, mówiłam ci tyle razy żebyś mnie tu nie zachodził.
- Byłaś tak zafascynowana tym umarlakiem, że nie słyszałaś, kiedy wszedłem - odparł z zadowoleniem podchodząc nonszalancko do biurka, za którym stała Anna. - Fascynuje mnie on tak samo jak ty - odparła z nieukrywanym obrzydzeniem w głosie
- Czyli myślisz o mnie całymi dniami?- Zapytał udający Casanovę Roberts zbliżając się, co raz bardziej do pani doktor. - Raczej jako o padlina, którą musze kroić - syknęła z coraz większą irytacją.

Roberts już od dawna nachodził ją ubzdurawszy sobie ze leci na niego i tylko gra trudną do zdobycia. Nie docierały do niego żadne argumenty, więc zaczęła się przyzwyczajać do jego chamskich uwag na temat jej osoby traktując go jako kolejny minus tej pracy, którego nie sposób się pozbyć. On uznawał to jednak za zachętę do dalszego zacieśniania znajomości.

- Czego znowu chcesz? Przesłałam ci najnowsze wyniki badań i zaległe raporty wiec, po co znowu przylazłeś? - mówiła, z co raz większą irytacją w głosie.
- A tak pogawędzić, zaprosić cię na kolacje.. - mamrotał coraz bardziej zbliżając się do Anny
- Mówiłam ci już, że nigdzie bym z tobą nie poszła nawet gdybyś był ostatnim facetem na ziemi.

Gdy tylko dokończyła Roberts chwycił ja za ramiona i próbował pocałować. Tego było już za wiele. Świdrowa poczuła jak wzbiera w niej gniew. Wyrwała, więc z uścisku prawą rękę zacisnęła w pieść i z całej siły uderzyła napastnika. Ten aż upadł pod wpływem ciosu, ale szybko wstał i z upiorna wściekłością patrzył na wystraszoną i cofającą się kobietę.

- Ty parszywa su...

Nawet nie dokończył, gdy potężne ramie Iwana zacisnęło się na jego szyi. W całym zamieszaniu Roberts nie słyszał syku zamka powietrznego i nie zdawał sobie sprawy z czyjejś obecności w pokoju. Iwan jedną ręka wykręcił ramie doktora mało nie wyrywając go ze stawu, cały czas ściskając jego gardło. Roberts charczał coś, ale złość szybko ustąpiła miejsca strachowi i przestał stawiać i tak bezcelowy opór. Gdy Lewczenko to wyczuł pociągnął go w stronę drzwi. Gdy te się otworzyły szepnął mu coś do ucha i silnym pchnięciem rzucił go na przeciwległą ścianę i zamknął drzwi. Gdy Roberts oprzytomniał zaczął rozcierać gardło i ramie. Powoli na chwiejnych nogach wrócił do windy i zjechał na swój poziom. Wściekłość, jaka go ogarniała była nie do opisania. Po raz pierwszy ktoś sprzeciwił się jego woli a on nie mógł się w żaden sposób zemścić. Wiedział, że jako człowiek ochrony i w dodatku przyjaciel samego jej szefa Iwan jest dla niego nieosiągalny. Tym czasem z Anny emocje dopiero zaczęły opadać.

- Czego chciało od ciebie to ścierwo- zapytał Iwan roztrzęsioną panią doktor
- Ten sukinsyn chciał się do mnie dobrać. Dzięki bogu ty się zjawiłeś.- powiedziała siadając na swoim krześle. Czuła, że nogi jej miękną a zimne dreszcze przyprawiły ją o zawrót głowy.
- Ale co ty tu właściwie robisz. Słyszałam, że wyznaczyli cię do ochrony obozu?
- To tylko tymczasowe, zresztą właśnie mnie odwołali. Resztę dnia mam wolną i pomyślałem, że moglibyśmy coś razem zjeść i porozmawiać, więc przyszedłem. Widzę, że trafiłem w sama porę.
- Mam jeszcze trochę pracy...
- Daj spokój, po tym, co się stało resztę dnia musisz odpocząć. No chyba, że naprawdę wolisz umarlaka niż kolację ze mną - zauważył z uśmiechem, patrząc na trupa na stole operacyjnym za pancerną szybą.
- Może masz rację. Chodźmy, ma dość tego miejsca - odparła obejmując jego ramie

Anna była jeszcze trochę roztrzęsiona, ale przy rosłym komandosie czuła się bezpieczna.


Baza Aurora, rezydencja

Iwan bardzo lubił gotować. Choć od śmierci siostry nie miał raczej, dla kogo, to nie wyszedł z wprawy. Po kolacji w jego salonie przeszli z Anna przed kominek i opróżnili dwie butelki wina. Rozmawiali o studiach, dzieciństwie i planach na przyszłość. Konwersacja układała się znakomicie dopóki Iwan nie poruszył tematu tabu - pracy.

- Tak cię dziwi, że kobieta jest tu naukowcem?
- Nie chodzi o to. Po prostu wydajesz się taka delikatna i wrażliwa a jednocześnie pracujesz nad tymi stworami, kroisz je i przeprowadzasz testy, a w końcu to kiedyś byli ludzie a my ich sprowadzamy do roli mięsa.
- Daj sobie spokój z tymi moralizatorskimi tekstami. Jesteś tu od tygodnia a już uważasz, że mnie znasz. Powiem ci prawdę. Nie traktuje pacjentów jak ludzi, bo to więźniowie, którzy mają nie jedno na sumieniu.
- A co to ma do rzeczy - ze zdziwieniem zapytał Iwan
- Wszystko! - prawie wykrzyczała Świdrowa
- Dla ciebie to mogą być ludzie, dla mnie to są bydlęta. Gdy miałam 14 lat do mojego domu wdarło się dwóch zbiegów. Ojciec i matka byli na dole w saloniku a ja w sypialni na górze. Obudził mnie hałas. Wyszłam z pokoiku i podeszłam do balustrady. Zobaczyłam jak moi rodzice klęczeli a ci dranie celowali do nich z karabinu. Żądali pieniędzy. Ojciec oddał im wszystko, co miał, ale to im nie wystarczyło. Chcieli więcej. - głos dziewczyny zaczął się łamać. Widziałam jak im grozili i jak ich zabili. Siedziałam i patrzyłam jak podrzynali im gardła - mówiąc to przestała już nad sobą panować i wybuchła głośnym płaczem. Iwanowi zrobiło się głupio. Sam miał przecież gdzieś los więźniów a tą rozmową doprowadził tylko Annę na skraj załamania przypominając jej koszmar z przeszłości. Chwile trwało nim doszła do siebie na, tyle, aby kontynuować.

- Poderżnęli im gardła i uciekli z pieniędzmi śmiejąc się głośno jak hieny, podczas gdy ja mogłam tylko patrzeć na powiększającą się kałuże krwi. Po godzinie zdobyłam się na odwagę i zeszłam na dół, ale moi rodzice już nie żyli. Byli zimni jak lód i chociaż próbowałam ich okryć i rozgrzać leżeli niewzruszeni jak posagi.

Anna zaczęła się powoli uspokajać. Żal i ból w jej głosie zaczęły ustępować sile i zawziętości.

- Po dziś dzień słyszę w snach ten przeraźliwy chichot Nie mów mi, więc że tych morderców w obozie mam traktować jak ludzi. Dla mnie na zawsze pozostawał zwyrodniałymi bestiami i tak będę się z nimi obchodzić.

Iwan nie pomylił się, co do niej. Wiedział ze świadomie nie mogłaby skrzywdzić nikogo. Kompania wmawia jej, że ma do czynienia z kryminalistami i mordercami żeby zyskać jej oddanie. Podczas śledztwa w obozie Lewczenko przeglądał sporo akt więźniów, ale nie znalazł żadnego winnego jakiejkolwiek ciężkiej zbrodni. Większość to bezdomni złapani za włóczęgostwo lub drobni złodzieje. Czy może być ktoś bardziej nadający się do takich badań? Żadnej rodziny zadającej pytania, sąsiadów martwiących się o przyjaciela a rząd zyskuje wolne miejsca w aresztach i więzieniach. Przez moment chciał jej powiedzieć wszystko, co wie, ale, po co? I tak było mu głupio, że doprowadził ja do łez a mówiąc jej resztę pewnie doprowadziłby ją do obłędu. Anna wkrótce uspokoiła się na, tyle że mogła wstać i pożegnawszy się wrócić do siebie.

- Nie ma co, niezły z ciebie amant pomyślał Iwan patrząc w wiszące przy drzwiach lustro, gdy tylko ją odprowadził. Musiałeś to dalej ciągnąć. Pierwsza pożąda dziewczyna, jaka poznałeś od lat a ty wycinasz taki numer. Niech cię szlak trafi! - zaklną w myślach pociągając łyk brandy stojącej w szklance na szafce.


Baza Aurora laboratorium poziom B1

Przeszłość dyrektora Ginovefa owiana jest tajemnicą. Nie miał rodziny a tym bardziej przyjaciół. Odchodząc z KGB zniszczył wszelkie dokumenty świadczące o jego istnieniu. Podtrzymał jednak wiele dawnych kontaktów, które w przyszłości miały okazać się bardzo pomocne. Dzięki nim mógł znaleźć dowody obciążające niemal każdego pracownika korporacji a często jeśli było to pomocne nawet przywódców innych państw.

- Jesteś tego absolutnie pewny? Dobrze się spisałeś. Pieniądze będą na za godzinę na twoim koncie. Melduj natychmiast, gdy dowiesz się czegoś nowego w sprawie dr. Marcusa. Nie musisz się martwić o te zdjęcia. Nigdy nie ujrzą światła dziennego o ile będziesz tak dobrze współpracował. To ja ustalam warunki umowy i będę je zmieniał jak mi się podoba! - Nicolai ostro uciął narzekania rozmówcy.

Kolejny wysoko postawiony pracownik korporacji, który lubił niecodzienne zabawy z małymi dziećmi. Seks daje najlepsze podstawy udanego szantażu. Zadziwiające, że firma produkująca tak śmiercionośną broń biologiczna i mordująca setki ludzi dziennie przywiązuje taką wagę do prywatnego życia swoich dyrektorów. Nicolai nie mógł uwierzyć, że ten facet był na tyle łatwowierny żeby spodziewać się, że kompromitujące go materiały zostaną mu oddane, gdy wykona zadanie. Skończywszy rozmowę dyrektor odłożył słuchawkę i zamyślił się. Czuł, że nie może już dłużej panować nad ogarniającą go wściekłością.

- Niech to szlag trafi - wrzasnął ciskając telefonem o ścianę swojego gabinetu. Teraz, gdy jesteśmy tak blisko przełomu oni chcą cofnąć mi fundusze. To na pewno robota tej kanalii Paleis. Pieprzony żabojad włazi w tyłek prezesowi żeby tylko mnie pogrzebać. Natychmiast wezwać tu pułkownika Romanowa - wrzasnął do interkomu.

Sekretarka znała dyrektora już dość długo, aby wiedzieć, do czego jest zdolny, gdy wpadnie w furie, więc od razu chwyciła za mikrofon i zaczęła wzywać Jurija przez radiowęzeł. Gdy się zjawił natychmiast wszedł do gabinetu dyrektora, stanął na baczność i zameldował się.

- Spocznijcie pułkowniku. Mam dla was bardzo ważną i delikatną misje. Jeżeli ją wypełnicie to na pewno znajdę sposób, aby okazać wam wdzięczność, ale jeśli dacie ciała to wyprę się wszystkiego i zostawię was na pastwę wroga czy to jasne? - zapytał twardo
- Tak jest panie dyrektorze. Co to za misja? - odparł Jurij siadając na wskazany fotel
- Udacie się do Paryża. Może pan zabrać swojego kolegę porucznika Lewczenko, jeżeli uzna pan, że da sobie radę. Z pana raportu wynika, że doskonale wypełnił misje w obozie. Pojedziecie do jednej z filii korporacji tuż za miastem jako nasi przedstawiciele naukowi. Co wie pan o projekcie NEMESIS?
- To alternatywny do naszego GOLIATA program tworzenia super żołnierzy.
- Agent doniósł mi, że już nie jest to tylko próba. Podobno maja już prototyp. Szczerze w to wątpię, ale dyrektor tamtejszego oddziału nalega na zwiększenie mu funduszy naszym kosztem. Wszystkie moje żądania, aby przekazał nam próbki do weryfikacji odrzuca pod pretekstem niemożności ich bezpiecznego przewiezienia albo braku współpracy i wymiany z naszej strony. A ja nie zamierzam temu nieudacznikowi udostępniać czegokolwiek z naszych zasobów.
- Nieudacznikowi? A więc stary nie jest taki niewzruszony i opanowany jakby się wydawało- pomyślał zaciekawiony Jurij.
- Prawdopodobnie zażąda funduszy na najbliższym posiedzeniu w Moskwie. Jeżeli do tego dojdzie nasz ośrodek ulegnie marginalizacji a do tego nie wolno dopuścić. Rozumie pan?
- Tak jest! Co chce pan żebyśmy zrobili?
- Jak już mówiłem udacie się tam pod pretekstem wymiany próbek i doświadczeń i zdobędziecie wyniki badań i próbki embrionów, NEMESISA. Mając w ręku dowody, że Paleis kłamie a jego badania to farsa, będę mógł uratować nasz ośrodek. Rozumie, więc pan jak delikatna to sprawa. Nie może być mowy o żadnej porażce..
- Oczywiście panie dyrektorze.
- Ma pan jakieś pytania pułkowniku?
- Tak. Czy mamy jakieś plany tego budynku, wiadomości o strażnikach czy kamerach?
- Mogę dać panu plan budynku, ale harmonogram straży zmienia się codziennie. Co do kamer to ich położenie jest również zmieniane, co jakiś czas, więc dane na mapie mogą być nieaktualne. Będzie pan musiał zbadać to na własna rękę już po przybyciu.
- Rozumiem. A kiedy odlatujemy?
- Jeszcze dziś wieczorem o ile pogoda się nie zmieni. Proszę dobrać sprzęt wedle uznania. Próbki i dane na wymianę zostaną wam dostarczone przed startem. Jeżeli to wszystko, to może pan odmaszerować pułkowniku.

Jurij zasalutował i wyszedł z gabinetu. Szybkim krokiem udał się do pokoju ochrony w końcu korytarza.

- Nareszcie jakaś porządna akcja. Od czasu Petersburga cały czas gnijemy w tej norze! - pomyślał radośnie Jurij na myśl o nowym zadaniu
- Gdzie jest porucznik Lewczenko? - zapytał dyżurującego przy monitorach strażnika, gdy tylko otworzyły się drzwi
- Nadzoruje rozładunek na lądowisku. Czy mam go wezwać panie pułkowniku?
- Nie. Sam tam pójdę. Powiadom go tylko żeby tam poczekał. - odparł, na odchodne


Baza Aurora lądowisko helikopterów

- Coś się stało? - krzyknął Iwan, gdy zobaczył nadbiegającego pułkownika.
- Tak jakby. Chodźmy do mnie. Tu jest za głośno -krzyknął ledwo przebijając się przez ryk śmigłowca szykującego się opodal do startu.

Przez cała drogę Iwan zastanawiał się skąd ta tajemniczość u dowódcy, a ten z kolei nie mógł się doczekać, aby powiedzieć koledze o wyznaczonej misji.


Baza Aurora rezydencja

Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi pokoju Jurij zaczął.

- Lecimy do Europy! Dyrektor wyznaczył nam niewykonalną misje w Paryżu.
- Niewykonalną? Brzmi wspaniale. Nareszcie coś się dzieje. Od miesiąca nic nie robimy tylko nadzorujemy rozładunki i egzekucje. Co to za misja?
- Lecimy pod przykrywka wymiany badawczej. Po dotarciu musimy na własna rękę przeprowadzić zwiad a później zwinąć dane i próbki projektu NEMESIS.
- Francuskiego GOLIATA?
- Nie wiedziałem, że o nim wiesz. Kto ci powiedział? - zapytał z ciekawością Jurij
- Morgan ma bardzo długi jęzor szczególnie po kielichu. - odparł pewnie Iwan

Doktor Francis Morgan był obok samego dyrektora najważniejszym naukowcem w ośrodku. Pracował na poziomie B4 na, który nawet Jurij nie miał wstępu.

- No tak tego się mogłem spodziewać. Ten stary dureń narobi nam kiedyś sporo roboty. Ale teraz to nie istotne. Pakuj się odlatujemy jeszcze dziś wieczorem.
- Dobra będę gotowy za godzinę
- Świetnie przyjdę po ciebie jak tylko zbiorę sprzęt.


Lotnisko w Irkucku

Lot śmigłowcem trwał ponad dwie godziny, ale czas ten minął obu komandosom bardzo szybko. Tym bardziej irytowali się czekając na samolot na lotnisku irkuckim. Gdy wreszcie podkołował ich odrzutowiec, Iwan szybko zebrał rzeczy i zaczął poganiać towarzysza.

- Jurij bierz torby i idziemy - powiedział do flirtującego ze stewardessą pułkownika
- Na razie Natasza do zobaczenia - niechętnie powiedział ten, całując młodą blondyneczkę na pożegnanie.
- Też sobie moment wybrałeś. Robota czeka a ten się bierze za spódniczki
- Nie zrzędź, robota nie zając nie ucieknie - odparł Jurij zabierając torbę ze śmigłowca, którym przylecieli.
- Lepiej powiedz jak ci idzie z Anną?
- Po tym, co się ostatnio stało chyba mnie unika i nie mogę jej za to winić.
- Jak wrócimy to sama wpadnie w twoje ramiona zobaczysz.
- Wcale bym się nie obraził- odparł Iwan

Rozmawiając tak doszli do stojącego opodal odrzutowca. Szybko załadowali bagaże i skrzynie z próbkami i siedli w wygodnym wnętrzu samolotu. Lot trwał bardzo długo. Ale mięli wiele pracy. Musieli zapamiętać plany i rozkłady kamer, bo ze względów bezpieczeństwa, nie mogli zabrać ich ze sobą. Gdyby je przy nich znaleziono misja byłaby spartaczona już na samym początku. Większość pozostałego do lądowania czasu przespali, więc nieczuli zbytnio zmęczenia, gdy wreszcie wyładowali na podparyskim lotnisku De Gola.


Lotnisko De Gola Paryż

- Ale się wyspałem. Ten odrzutowiec coraz bardziej mi się podoba - zauważył z uśmiechem Iwan
- No nie czyżbyś przyzwyczaił się już do luksusów?
- Dobrze wiesz Jurij, że zawsze miałem wysoka zdolność adaptacji do ciężkich warunków.

Obaj roześmiali się i powoli zaczęli zbierać bagaże. Gdy wyszli z maszyny biała limuzyna już podjeżdżała do hangaru. Wysiadł z niej drobny mężczyzna w czarnym garniturze, szybko do nich podszedł do i przedstawił się.

- Panowie jestem Piere Luies, z działu współpracy. Miło mi panów gościć we Francji. Proszę za mną. - powiedział wskazując limuzynę.

Gdy tylko wsiedli samochód natychmiast ruszył opuszczając lotnisko. Po 45 minutach jazdy znaleźli się na miejscu. Zaparkowali przed dużym budynkiem wyglądającym jak gmach ONZ w Nowym Jorku. Przed wieżowcem ze stali i szkła powiewały flagi różnych państw a na najwyższym maszcie flaga korporacji. Budynek stał na uboczu z dala od centrum i pobliskich dróg. Otaczał go tylko mały park i kilka parkingów. Luies zaprowadził ich na 10 piętro gdzie znajdowały się ich pokoje. Ich standard w niczym nie ubliżałby najlepszym hotelom.

- Czy są panowie zadowoleni z pokojów?
- Tak jak najbardziej.
- Oba są połączone, ale drzwi można zamknąć.
- Nie trzeba poradzimy sobie.
- Doskonale. Na pewno chcą się panowie odświeżyć po podróży. Przyjdę, więc po panów za godzinę i oprowadzę po laboratoriach przed konferencją.
- Dziękujemy. Będziemy gotowi.- odparli żegnając Luiesa i zamykając drzwi.
- Która godzina Jurij?- zapytał Iwan

Ten bez słowa pokazał mu zegarek. Migała na nim maleńka lampka sygnalizująca ponad przeciętną ilość fal radiowych. Pokuj był, więc na podsłuchu a najprawdopodobniej również na podglądzie kamerami. Nie było to dla nich zaskoczeniem. Spodziewali się, że będą obserwowani. Po krótkiej rozmowie Iwan poszedł do swojego pokoju i obaj czekali na przyjście Piera. Ten przyszedł punktualnie, co do minuty i zaprowadził ich do działu badań. Przez ponad godzinę oprowadzał ich po krętych korytarzach i pokojach prezentując najnowszy sprzęt, ulepszone BOW-y i inne kreatury powstałe w wyniku kontaktu z wirusem.

- To bardzo ciekawe panie Luies. Ale wasze laboratorium jest dość nie wielkie w porównaniu do ilości okazów - stwierdził Iwan udając zaciekawienie jednym z nich
- Niedawno zmieniliśmy siedziby i jeszcze nie przenieśliśmy całego sprzętu. Większość pięter jest jeszcze w fazie przystosowania, ale już niedługo…
- Panie Luies a czy moglibyśmy obejrzeć waszego NEMESISA - zapytał Jurij przerywając kolejny wykład.
- Na to jest potrzebna zgoda dyrektora. Muszą panowie poczekać. Zaraz to załatwię.

W głosie Piera dało się wyczuć zawód, że przerwano mu prelekcje. Mimo to, czym prędzej wrócił z przepustkami na ostatni poziom gdzie trzymano najcenniejsze próbki. W dużych tubach pełnych mętnego pomarańczowego płynu pływały małe embriony. Wyglądały jak kulki z długimi ogonami odbijające się jedna od drugiej.

- Macie może jakieś dorosłe osobniki ? - zapytał Iwan
- Chyba nie myśli pan, że zdradzimy panom wszystkie nasze sekrety- rozległ się głos z za ich pleców. Miło mi panów wreszcie poznać. Nazywam się Andre Paleis. Jestem dyrektorem tego ośrodka. Wybaczą panowie, że nie przywitałem was na lotnisku, ale miałem bardzo pilna konferencję.- tłumaczył się ściskając im ręce na powitanie
- Nic nie szkodzi. Nam również jest miło poznać. - odparli obaj agenci.

W chwili, gdy kończyli zdanie z korytarza przed nimi właśnie ruszyła grupka ludzi w białych fartuchach.

- O właśnie, to nasi goście ze Stanów Zjednoczonych. Ściśle z nimi współpracujemy. Właśnie otrzymali od nas próbki NEMESISA. Mam nadzieje, że współpraca z filią rosyjska będzie równie owocna i korzystna dla nas wszystkich.
- My również panie dyrektorze, my również - odparł z udawana uprzejmością Iwan.

Jego uwaga skupiła się na jednym z amerykanów. Wysoki blondyn w czarnych okularach przeciw słonecznych wyraźnie wyróżniał się z tłumu. Zachowywał się dość dziwnie. Zupełnie jakby to wszystko już widział.

- Mam nadzieje, że nie zmarnowali panowie czasu czekając na mnie?
- O nie, ta wycieczka była bardzo pouczająca. - odparł Jurij

Gdy po chwili dyrektor zaprosił ich na lunch do swojego apartamentu stało się jasne, że to koniec zwiedzania. Obaj wykorzystali je jednak do dokładnego rozpoznania przed nocną akcja. Zapamiętali dokładnie rozstawienie kamer i odpowiednich korytarzy prowadzących do pokoju z embrionami.

- Panowie dziękuję za interesującą rozmowę, ale obawiam się, że obowiązki wzywają. Pan Luies odprowadzi was do waszych pokojów - powiedział uśmiechając się dyrektor Paleis i udał się do windy.
- Panie Luies, kim byli ci amerykanie, których widzieliśmy na dole?- zapytał Iwan, gdy jechali już windą. Luies sprawiał wrażenie dość gadatliwego, gdy się go trochę podpuści, więc Lewczenko postanowił spróbować.
- Przyjechali z dr. Birkinem z laboratoriów w górach Arkley. Dr. Birkin został tam przeniesiony parę lat temu, ale niedawno dokonał przełomu w swoich badaniach a jako że ściśle ze sobą współpracujemy przyjechał osobiście obejrzeć nasze dokonania i wymienić próbki.
- A ten blondyn?
- Nie pamiętam dokładnie. To ich szef ochrony Albert Weskir czy Wesker.
- Czy dostali także NEMESISA?- zapytał Jurij zaciekawiony tymi nowinami
- Oczywiście. Ale jestem pewien, że wkrótce nasza kooperacja się polepszy i wy również go otrzymacie
- My również tak sądzimy- odparł Jurij udając szczerą wolę współpracy

Gdy wybiła północ obaj byli już gotowi. Ubrani w czarne kombinezony i kominiarki i wyposażeni w zagłuszacze nie musieli bać się podsłuchania czy sfilmowania. Nie mniej korytarze były monitorowane przez silne kamery, więc na wszelki wypadek za pomocą specjalnych przyssawek wyszli przez okna i wspięli się na wyższe piętro. Jeżeli tam pomimo zagłuszaczy zostaną zauważeni to i tak niczego im nie udowodnią. Z wyższego piętra klatką schodową dotarli do windy, która prowadziła do działu badań. Skradali się powoli i po cichu a i tak o mały włos nie wpadli, gdy korytarzem przechodził patrol strażników. Ukryli się wtedy w jednym z biur, które na szczęście było otwarte. Gdy było bezpiecznie wezwali windę i weszli do środka. Winda jechała powoli z lekkim terkotem jakby na złość dwóm agentom, którym niezwykle na czasie zależało. Stali, więc w milczeniu nasłuchując czy nie zwalnia przed kolejnym piętrem, co by oznaczało towarzystwo. Ich serca pracowały miarowo nie zdradzając ich podekscytowania niebezpieczeństwem i trudnościami, jakie ich jeszcze czekają. Gdy już prawie zjechali na dół winda zaczęła zwalniać. Nie czekając na towarzystwo szybko wskoczyli przez lufcik w suficie na jej dach. Na przed ostatnim piętrze do środka weszło dwóch strażników, którzy udali się na wyższe piętro. Gdy wysiedli winda znowu udała się na sam dół i tym razem zatrzymała się na dobre. Obaj komandosi powoli wczołgali się do wąskiego szybu wentylacyjnego, który miał ujście do tunelu windy. Teraz stanęli przed najtrudniejszą częścią misji- dotarciem do magazynu embrionów. Nie dość, że musieli się czołgać, co już oznaczało bardzo powolne tępo, to musieli tez uważać żeby nie zaalarmować strażników, którzy co jakiś czas przechodzili pod nimi. Sprzyjało im jednak szczęście i w końcu dotarli do celu. Nie zostało im dużo czasu przed pojawieniem się kolejnego patrolu, więc szybko wyszli z szybu i podbiegli do drzwi przymocowując do nich mały komputer łamiący szyfry. Wtedy z za zakrętu usłyszeli cichy odgłos kroków. Jurij natychmiast wskoczył do szybu odbierając zaraz od Iwana torbę ze sprzętem. Dźwięki były coraz wyraźniejsze i bliższe. Zaraz w szybie zniknął też Iwan. Ledwo zdążył zamknąć za sobą właz, gdy z za zakrętu wyskoczyło pięciu strażników w czarnych strojach, podobnych do S.W.A.T. - u, celując w miejsce ich niedawnego postoju.

- Centrala, tu alfa, niczego tu nie ma! - zameldował dowódca
- Sprawdźcie dokładnie dalej mamy zakłócenia.- odezwał się głos z radia
- Dobra zrozumiałem. Sprawdzamy teren - zarządził

Strażnicy z H&K MP5 gotowymi do strzału szli powoli w kierunku drzwi, przed którymi w szybie czekali Iwan i Jurij. Ich odbezpieczone i wyposażone w tłumiki Glocki 17 nie na wiele by im się zdały w starciu z pięcioma przeciwnikami z automatami. Fakt, że byli uziemieni w wąskim szybie nie poprawiał ich sytuacji ani trochę, ale jak wszyscy żołnierze chcieli zabrać ze sobą jak najwięcej wrogów, jeśli muszą już zginąć. Strażnicy zbliżali się coraz bardziej a starcie wydawało się nie uniknione. Gdy jeden z nich był już dokładnie pod Iwanem jego palec już powoli naciskał spust. Wtem strażnik krzyknął:

- Sierżancie! Tu nic nie ma! Korytarz jest pusty!
- Sprawdź dokładnie Diedro! - rozkazał dowódca opuszczając broń
- Sierżancie to pewnie coś z kamerą. Ma uszkodzony port albo w centrali coś szwankuje.
- W centrali wszystko sprawdzili. Ale przyjrzyj się tej kamerze.

Dwóch innych strażników podsadziło swojego kolegę, który odłączywszy od kamery jakieś przewody zaczął manipulować w jej wewnętrznej klawiaturze. Jurij dostrzegł nadarzającą się szanse i wyłączył swój zagłuszacz to samo polecając Iwanowi. Strażnik tym czasem skończył i znowu podłączył kamerę.

- Gotowe sierżancie niech teraz zobaczą.
- Teraz wszystko gra. Widzimy was wyraźnie. To pewnie coś z przewodami. - rozległ się głos z radia. Możecie wracać. Dzięki.

Jurij włączył szybko swój zagłuszacz mając nadzieje, że jego plan się powiedzie

- Cholera czekajcie. Kamera znowu padła. Możecie ją jeszcze raz poprawić? - zapytał strażnik z centrali
- Diedro! Możesz coś z nią zrobić?- zapytał sierżant
- Sierżancie mogę w niej grzebać cała noc a ona i tak będzie pewnie padać, co kilka minut. Musi ją obejrzeć technik.. Poza tym to może być wina łączy.
- Centrala. To jakaś awaria tej kamery albo problem z łączami. To robota dla techników.-zameldował. Tak czy siak nie nasza specjalizacja. - dodał z uśmiechem
- Niech to diabli. Żarty się was trzymają a ja mam na czujnikach wzrost temperatury w szybach wentylacyjnych i nie wiem, czemu. Jeszcze ta kamera i to nie tylko na tym piętrze.- zaczął się żalić
- Niech to diabli! - zaklął w duchu Jurij

Nie pomyślał o czujnikach ciepła a sprawa z kamerą mogła lada chwila doprowadzić do ich zdemaskowania. Pomoc nadeszła niespodziewanie od potencjalnych wrogów.

- No to wszystko jasne! - zauważył jeden ze strażników
- Co jest jasne Diedro? - zapytał dowódca
- Pewnie gdzieś przebiła rura z ogrzewaniem i rozgrzała przewody a te zaczęły się odkształcać i stąd temperatura w wentylacji i zakłócenia w kamerach.
- Centrala słyszeliście?- upewnił się sierżant
- Tak. To możliwe. Dzięki możecie wracać. Jutro tą kamerą zajmą się technicy.
- Dobra wracamy chłopaki. Mecz czeka! - zarządził i wszyscy ruszyli do windy.

Na dźwięk zamykających się drzwi windy obaj Komandosi odetchnęli z ulgą. Byli już cali mokrzy a nie otworzyli jeszcze nawet drzwi. Wyszli szybko z szybu i na nowo zamontowali aparaturę deszyfrującą do drzwi. Wtem Iwan spostrzegł coś, co wprawiło go w osłupienie. Zaraz obok kamery stał oparty o ścianę karabin jednego ze strażników! Któryś kretyn zostawił swoją broń! Teraz na pewno po nią wróci! Pytanie tylko czy sam czy z resztą drużyny. Elektroniczny wytrych złamał właśnie zabezpieczenia i drzwi można było otworzyć. Wtedy tez rozległ się dźwięk otwierających się drzwi. Nie było już czasu żeby się chować do szybu więc obaj agenci kucnęli za małym stoliczkiem i znowu wyjęli broń. Diedro był na siebie tak zły, że złamał podstawową zasadę jakiej uczyli go na szkoleniach - broń jest zawsze tam gdzie ty - że teraz chciał tylko jak najszybciej wziąć ją z korytarza zanim któryś z kolegów zauważyłby, że jej nie miał. Szedł szybko i nie zauważył podejrzanego wózka ani chowających się za nim agentów. Gdy tylko zobaczył leżący na ziemi karabin podbiegł do niego, czym prędzej. Kiedy miał go już w dłoni myślał, że nikt się nie dowie i że wszystko będzie w porządku. Nie zorientował się nawet, że karabin leżał metr dalej niż go zostawił. Były to jego ostatnie myśli. Kula wystrzelona przez Juriego, który bez szelestnie wstał i zaszedł go od tyłu przykładając mu niemal lufę do potylicy, przewierciła jego mózg i ugrzęzła w ścianie. Diedro był martwy zanim jego bezwładne ciało opadło na ziemię. Przypuszczalnie byłby wdzięczny za to, co go spotkało gdyby wiedział jak ukarani zostaną inni członkowie jego drużyny za dopuszczenie do kradzieży próbek z laboratoriów. Nigdy nie poznali przyczyn swego aresztowania. Poinformowano ich tylko ze niedopełniali obowiązków. Więzieni i torturowani a tuż przed egzekucją karnie wcieleni do oddziałów UBCF wysłanych do Raccoon City zmarli na jego ulicach rozerwani na strzępy przez krwiożercze Zombie. Jedynie sierżant Peters nie mogąc znieść krzyków swoich towarzyszy zdążył sam nacisnąć na spust i zakończyć swą agonię na chwile przed tym jak na jego ciało i zakrwawiony pamiętnik natknęła się młoda policjantka również szukająca drogi ucieczki z miasta śmierci. Rosyjscy agenci nie mieli dużo czasu gdyż reszta musiała się w końcu zaniepokoić nieobecnością kolegi a wtedy na pewno przyjdą żeby to sprawdzić. Szybko weszli do pomieszczenia i zabrali kilkanaście fiolek z embrionami i zaczęli kopiować dane z komputera monitorującego ich parametry życiowe. Zabrali również płyty zawierające dane bojowe, i jakieś stare raporty dotyczące pracy niejakiego dr. Markusa w laboratoriach w Górach Arkley, które znaleźli w pancernej szafie na końcu pokoju. Nie mieli nawet czasu żeby się im bliżej przyjrzeć, bo gdy tylko zamknęli za sobą wszystkie drzwi z windy na końcu korytarza wyszło czterech strażników, którzy postanowili sprawdzić gdzie się podział ich kolega. Obaj agenci wskoczyli, czym prędzej do szybu wentylacyjnego i nim dotarli nad głowami zbliżających się strażników do otwartej windy. Wjechali, czym prędzej na 11 piętro i poprzez wycięty uprzednio w oknie otwór zeszli do swoich pokoi. Po oblaniu wyjątkowo żrącym kwasem z ubrań, sprzętu i rozdrobnionych butem probówek po embrionach została tylko plama, która szybko zniknęła w rurze odpływowej. Elektroniczny wytrych i oba zagłuszacze popłynęły w siną dal poprzez latrynę. Ich los podzieliły wkrótce oba Glocki i połamane płyty ze skopiowanymi już na mniejsze nośniki danymi. Po tych nerwowych porządkach jak gdyby nigdy nic obaj poszli spać. Gdy rano wracali ze śniadania drzwi ich pokoi były otwarte a wewnątrz buszowali strażnicy szperając we wszystkich zakamarkach.

- Co tu się do diabła wyprawia- krzyknął udając oburzenie Jurij
- Panie Luies, co to ma znaczyć?- zapytał, gdy tylko zobaczył Piera wychodzącego z łazienki.
- Przepraszam za tę sytuację, ale wczoraj miało miejsce włamanie i zginęły bardzo ważne materiały.
- A co my mamy z tym wspólnego?
- Teraz wiemy, że nic. To standardowa procedura. Już wychodzimy.- odparł, na co strażnicy od razu zaczęli wychodzić.
- Czy miał pan problem z prysznicem?- zapytał nagle
- Owszem odparł natychmiast Jurij. Zapchał się wieczorem, ale w szafce znalazłem kwas solny i odetkałem rurę.

Tłumaczenie to było tak głupie i naiwne, że aż prawdopodobne. Zwłaszcza, że nie wiedzieć, czemu sprzątaczka zostawiła w tym pokoju butelkę kwasu, co Jurij zauważył już zaraz po przyjeździe myszkując po pokoju. Wydaje się ze tylko zimna krew pułkownika i jego pewność siebie sprawiły, że Piere to łyknął. Jednak, aby nie drażnić losu, czym prędzej pozbierali porozrzucane po pokoju rzeczy i ruszyli na lotnisko. Całą drogę spędzili w milczeniu. Byli pewni, że są cały czas obserwowani w nadziei, że w ostatniej chwili popełnią jakiś błąd. Lewczenko i Romanow byli jednak weteranami wielu takich akcji i wiedzieli, że najniebezpieczniej jest tuż po akcji, gdy wszyscy odprężają się przed powrotem do domu. Wtedy zawsze znajdzie się ktoś, kto wlezie na minę, powie coś za głośno albo wejdzie w jakąś zasadzkę. Dopiero, gdy samolot wystartował Iwan zapytał:

- Gdzie masz próbki?

Jurij bez słowa wyjął puszkę kremu do golenia i odkręcił denko.

- No jasne podwójne dno - pomyślał Lewczenko
- Ale czemu oni go nie znaleźli? Widziałem, że macali ten pojemni ze wszystkich stron.
- Trzeba zdjąć kurek, obrócić w prawo iglicę a potem ją wcisnąć Dopiero wtedy się otworzy..
- A co z dyskami?

Romanow znowu bez słowa, ale z wielkim uśmiechem na twarzy wyjął puszkę pasty do butów. Pod pokrywką osłonięty specjalną folia znajdował się maleńki dysk. Najnowsza zdobycz technologiczna w ich arsenale. Dysk o promieniu ledwie dwóch centymetrów mógł pomieścić ponad dwa giga bajty informacji.

- Ty mnie chyba nigdy nie przestaniesz zadziwiać - odparł Iwan, gdy tylko napatrzył się na ich zdobycz.
- A masz odtwarzacz żeby zobaczyć cośmy upolowali?
- Jasne odparł Jurij i wyjął z szafki pod kanapą mały odtwarzacz wielkości walkmana. Podłączyli go do monitora i ze zdumieniem obserwowali ostatni zapis dziennika testowego. Test odbył się zaledwie na dwa dni przed ich przybyciem i przedstawiał wprowadzenie embrionu do organizmu gospodarza. Koniec eksperymentu był jednak zaskoczeniem dla obu komandosów.
- O cholera niech tylko Ginovef to zobaczy- wyszeptał Iwan
- Zamerda dla nas ogonem z wrażenia - zażartował Jurij.

Obaj mieli wszelkie powody do radości. Wykonali arcytrudne zadanie i wracali z pokaźnym łupem. Jego wartości nie potrafili nawet oszacować. Dla nich były to tylko doskonałe informacje badawcze. Dla Nicolaia ich wartość w rozgrywkach na szczycie była wręcz nieopisana. W ciągu kilkunastu godzin miał dostać nie tylko gwoździe do trumny dyrektora Paleis i jego francuskiej fili, ale i dowody zdrady i fałszerstw dokonanych przez Lorda Spencera i jego współpracowników Birkina i Weskera. Jurij i Iwan nie wiedzieli o planach, jakie ich szef wiąże z informacjami, które wieźli, ale i tak wiedzieli, że będzie to coś ogromnie ważnego. Tymczasem relaksowali się po trzech dniach tułaczki po lotniskach, studiowania planów, włamywania się i uciekania przed kulami albo jeszcze czymś gorszym i usuwania dowodów, popijając zimne piwo, siedząc w wygodnych fotelach samolotu wiozącego ich do domu.


Kontakt z autorem: raccoonstars@wp.pl.

 

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

X